czwartek, 28 lutego 2013

znów zima.
Trudno zatrzymać to, co naokoło. Między pracą a domem mało tego zostaje.
Na szczęście jest weekend, Warmia, śnieg. Kulig bez dzwoneczków, ale ze skrzypeczkami i skrzypkiem ubranym w buty od nart biegowych, takie stare, spodenki wełniane do kolan, kolorowe skarpety i wełniany beret. Grający skoczne melodie mimo dziesięciostopniowego mrozu. Są sanie, koniom paruje z grzbietów. Jest też ognisko, są kiełbaski, wódka, która cudnie grzeje na mrozie.
I tańce w pięknej chacie z czerwonej cegły, z pomalowanymi na zielono drzwiami i podłogami, z zielonym kaflowym piecem. Z dużym salonem, gdzie jedną ścianęzajmuje półka z książkami. Do listewek półki poprzyczepiane są różne zdjęcia, rysunki i inne.

Sporo ludzi, z którymi się zaprzyjaźniam, i którzy będą w moim życiu.