Satysfakcję daje mi przede wszystkim spotykanie ludzi, którzy mają chęci i czują podobnie. I którzy potrafią się zaangażować całym sercem w projekt. A najfajniej jest, jak dzielę tę pasję z innymi wolontariuszami.
Kiedy widzę, że jeden z nich o 11 w nocy z zapałem wycina pomoce na zajęcia z angielskiego następnego dnia, a inny doskonale organizuje prace remontowe, tłumacząc potrzebne zwroty za pomocą aplikacji na i-phone'a. Albo kiedy widzę wielki uśmiech i zaangażowanie na twarzy jednej z wolontariuszek podczas lekcji angielskiego.
Kiedy jedna z wolontariuszek nieznająca hiszpańskiego nawiązuje nić porozumienia z Vale, niewidomą dziewczynką, przygotowuje dla niej zajęcia i prosi o znalezienie wolontariusza, który mógłby przejąć od niej to zadanie, i zgłasza się na ochotnika do wsparcia jednego z projektów, mimo, że właściwie się na niego nie zapisywała. I kiedy proponuje wyjście z Vale do teatru w swoim wolnym czasie i piecze ciasteczka dla pracowników stołówki dla bezdomnych.
Kiedy inna wolontariuszka pisze, że wolontariat w Kolumbii dał jej dodatkową motywację do ukończenia studiów (medycyna) i po dyplomie ma zamiar wrócić do Kolumbii. I że dzieci z Instytutu dla Dzieci Niewidomych skradły jej serce.
Kiedy prowadzę niekończące się rozmowy z jednym z koordynatorów o tym, jak powinien wyglądać projekt.
Kiedy jedna z pań z Instytutu dla Dzieci Niewidomych poświęca swoją wolną sobotę, żeby pojechać ze mną kupić stroje kąpielowe dla dziewczynek.
Kiedy wolontariusze nieznający angielskiego fantastycznie się bawią z dziećmi niewidomymi, a dwumetrowy Gustawo skacze na jednego z nich jak miś koala.
I przede wszystkim, kiedy jestem z dziećmi, kiedy rozmawiamy i się poznajemy. Yimmy pokazuje "domek" który zbudował dla maskotki, a Carlitos szaleje ze szczęścia, bo wolontariusz podnosi go bardzo wysoko do góry. Świeci piękne słońce, a my na moment mamy dostęp do świata niewidomych dzieci.
A po południu idziemy na prawie najlepszą kawę na świecie wg jakiegoś amerykańskiego gremium i śmiejemy się z rzeczy, które się nam przydarzyły.
To takie okruchy, może niewiele, ale jednak coś.
Bo fajnie jest robić coś z innymi i dzielić emocje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz