Czasami jestem zmęczona wolontariuszami, a czasami jest fajnie, domowo.
I tak właśnie było dzisiaj. Duża część wolontariuszy wyjechała na długi weekend, w domu została nas siódemka. Lubię, jak jest tak mało ludzi w mieszkaniu.
Dawno nie widziałam się z JL, więc zaprosiłam go na kolację. Miałam wielką ochotę na steka. Zaproponowałam też kolację innym domownikom, postanowili się dołączyć.
Był to mój ostatni dzień przed wyjazdem na tydzień, wpadła M.- szefowa, nie mogłyśmy się odgrzebać z papierów.
I moi wolontariusze nie dość, że zrobili zakupy, to jeszcze przygotowali kolację. Sałatkę, steki, karmelizowaną cebulę. Czyli to ja zaprosiłam na kolację, a oni ją zrobili. I pozmywali nawet.
I N. zdążyła dojechać z Villa de Leyva.
Było pysznie.
Moni, całusy z El Polo Loco.
ha, mi amor w mojej ulubionej niebieskiej koszuli :)
OdpowiedzUsuńcałusy z warszawki głupawki!
My chcemy wpis z wyjazdu, my chcemy wpis z wyjazdu! I jakieś słit focie! Pozdrawiamy z Wólki!
OdpowiedzUsuń