wczoraj wgryzałam się w zasady przyznawania urlopu w Kolumbii. Rosa, która nam gotuje i sprząta niestrudzenie od półtora roku, zasłużyła na odpoczynek i przygotowywałam dokumenty.
A więc, uwaga: tydzień pracy w Kolumbii to 48 godzin, pracownikowi przysługuje 15 dni urlopu rocznie.
U nas, wiadomo, a jeszcze Unia Europejska planuje wydłużenie urlopów do 35 dni w krajach, gdzie wiek emerytalny wynosi 67 lat. No...
To oficjalnie, nieoficjalnie myślę, że pracuje się jeszcze więcej. Popytam.
Moja dyspozycyjność 24/7 na pewno mniej tutaj szokuje, niż w Polsce.
Dzięki
ci, rządzie Kolumbii, za 20 dni ustawowo wolnych od pracy rocznie (w
Polsce - 13). Mnie to nie do końca dotyczy, ale wiele osób na tym
korzysta. Przy okazji, płaca minimalna w Kolumbii to w przeliczeniu 305 dolarów (w Polsce: 369)
Tymczasem, jeśli nie spadnie kometa ani nie nastąpi inna katastrofa, pod koniec września dostanę tydzień wolnego. Już knuję i zacieram ręce :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz