Zegar tyka.
Odmierzam czas rzeczami do zrobienia i spotkaniami z ludźmi.
Perspektywa
wyjazdu wyostrza zmysły. Uśmiecham się do kwiatków na Placu
Grzybowskim, który pokazuje już swoją jesienną twarz. Drobne,
biało-żółte kwiatuszki na przekór szaremu niebu.
Za
tydzień jadę w odwiedziny do przyjaciółki, wsiądę do samolotu, chwycę
trochę języka Goethego w wydaniu codziennym. Będę zapamiętywać, na
zapas, na ten rok, kiedy nie będzie to dla mnie w zasięgu ręki.
Robię porządki w papierach, segreguję w myślach rzeczy na kupki: to jedzie, to spakuję na później, to oddam.
Mimowolnie robię w głowie bilans. Jestem na plusie. Tyle świetnych ludzi wokół mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz