Magda motywuje mnie ostatnio do pisania... Ciężko się do tego zabrać, straciłam zupełnie rytm.
Może też dlatego, że tyle się u mnie działo - z mnie samej zrobiło się nas troje, a sześciokilogramowy ssak, którego huśtam w ramionach od ponad dwóch miesięcy skutecznie zapełnia dni.
Po wielu rozterkach zostaję chyba na dobre (na dobre i na złe, na na na) w Kolumbii.
Polska daleko za oceanem, dzięki internetowi docierają do mnie słabsze i silniejsze echa.
Już trudniej angażować się emocjonalnie w ostatnie wydarzenia w Polsce. Nie pójdę na manifę ani inny czarny protest, a tym samym nie uczestniczę w życiu tam.
4 pory roku zamieniłam na porę suchą i deszczową. To, oprócz braku bliskich ludzi, chyba największa dla mnie zmiana. Cykl przyrody w Polsce determinuje wiele. Tutaj kiszę kapustę w czerwcu, robię dżemy w lutym. Bo jednak nie mogę się oprzeć pakowaniu czegoś w słoiki, choć tutaj nie jest to niezbędne - owoce dostępne są cały rok.
Ciągle jeszcze porównuję Kolumbię z Polską, z satysfakcją zauważając przewagę Polski, nauczyłam się jednak pewne rzeczy przemilczać w rozmowach z mężem, żeby mu nie było przykro.
Pcham więc wózek po skandalicznie nierównych chodnikach, i ciekawe, co z tego wyniknie.
Jak chodniki nierówne to dziecko się lepiej buja w wózku ;)
OdpowiedzUsuńno ba! tylko sterownosc wozka spada. ale dajemy rade!
OdpowiedzUsuń