czwartek, 17 września 2020

aguantar

Odkad mieszkam w Kolumbii, uczę się trudnej sztuki "aguantar". Kiedyś myślalam, że Kolumbia jest wielką lekcją cierpliwości, ale jednak nie chodzi o cierpliwość. Chodzi o "aguantar", czyli znoszenie trudności, ograniczeń, przeciwności.

Kwarantanna pokazała to dobitnie.

Znosimy ograniczenia od połowy marca. Rożne, mniej lub bardziej sensowne. Zmienia się to dość często, przy czym zawsze pozostaje cień ryzyka, że nadgorliwy policjant wlepi mandat nieco na wyrost. Czy mimo zakazu opuszczania Bogoty można zawieźć leki chorej mamie w innym mieście? Można. Czy można pojechać do mamy z żoną? Można. Czy trzeba uzyskać na to specjalny papier? Trzeba. Czy spełnia się wszystkie te warunki? Tak.
Skutek: mandat. Policjant uznał, że obecność żony jest nieuzasadniona.

Czy trzeba nosić maseczkę, kiedy jedzie się samochodem z innymi osobami? Tak. A samemu? Nie. Policja wlepia mandaty samotnym kierowcom.

Zestaw ograniczeń jest co najmniej dziwny. Dzieci do lat 2 nie mogą opuszczać domu. Dzieci od 2 do 6 lat i seniorzy tylko 3 razy w tygodniu na 30 minut.

Od poniedziałku cukrzycy, nadciśnieniowcy i osoby otyłe mają obowiązek pozostania w izolacji.

Od dwóch tygodni rotacyjnie zamykane są dzielnice miasta. Ich mieszkańcy pozostają wtedy w ścisłej izolacji na okres 2 tygodni i mogą opuścić domy tylko, żeby kupić artykuły pierwszej potrzeby, leki, udać się do lekarza.

Zakupy w całym mieście poddane są restrykcjom - można iść do sklepu tylko co drugi dzień. W dni parzyste mogą robić zakupy osoby, których numer dowodu kończy się numerem nieparzystym, w dni nieparzyste - pozostali. Tak jest w Bogocie, w innych miejscowościach są inne systemy, np. w poniedziałki zakupy mogą robić tylko osoby o numerach dowodu kończących się na cyfry 0 i 5, itp.

Do sklepów nie można wejść z dziećmi.

Dzieci od drugiego roku życia muszą nosić maseczki. Zresztą wszyscy noszą maseczki poza domem, nawet w parkach i w innych otwartych przestrzeniach.

Przy wejściu do budynków użyteczności publicznej mierzona jest temperatura. Ponieważ plotka głosi, że mierzenie temperatury na czole jest niebezpieczne dla mózgu, mierzona jest ona na nadgarstku, co medycznie nie ma żadnego sensu. W niektórych budynkach trzeba też powiedzieć, skąd i jakim środkiem transportu się dotarło.

Karierę robi wyrażenie "protocolos de bioseguridad", czyli zestawy reguł, jakie wprowadzają firmy, żeby zapewnić bezpieczeństwo pracowników i odwiedziających. Pisane na szybko, na kolanie, powielają niekiedy mity i lęki związane z pandemią. W mojej firmie np., mimo że pracuję w domu, mam obowiązek raportowania codziennie czy zauważam u siebie jakieś objawy grypowe. Nawet, jeśli żadnych objawów nie zauważam. Obowiązek ten jest tak absurdalny, że go nie wypełniam.

Biznes związany z produkcją maseczek, płynów do dezynfekcji i dystrybutorów do nich kwitnie. Nasz budynek oklejony jest masą plakatów przypominających o zachowaniu odstępu i tym podobnych.

Co ciekawe, Kolumbijczycy nie protestują jakoś przeciwko tym ograniczeniom, choć niektóre są jawnie dyskryminujące.

Duszę się nie tylko z powodu maseczki.

Od września niby jest jakieś poluzowanie. Otwarto publiczne szkoły (publiczne - dla ludzi, których nie stać na szkołę prywatną). Dzieci chodzą do szkoły co drugu dzień, w systemie rotacyjnym. Co ciekawe, nie słyszałam jeszcze o żadnej otwartej prywatnej szkole. 
Myślę, że logika władz edukacyjnych była taka: dzieci niezamożnych rodziców niekoniecznie mają środki, by umożliwić dzieciom naukę online. Więc pozwolono im wrócić. 
Szkoły prywatne mogą sobie pozwolić na lekcje online. 
Stopniowo będą też uruchamiane loty. 
Można już wyjechać  z Bogoty. 
Wpuszczają mnie znów do księgarni i innych sklepów z dziećmi. 
Otwarto parki, które były zamknięte, natomiast część parków zamykana jest o 16. 
Otwarte są restauracje, kawiarnie. O dziwo, w niektórych nawet, by kupić chleb na wynos, trzeba zarejestrować się przez internet. 

Nowa normalność jest dziwna. 

Jak długo wytrzymają jeszcze Kolumbijczycy? Nie wiem. 
Protesty już się zaczęły. Poszło niby o coś innego, ale frustracja związana z długą kwarantanną i wywołaną przez nią niepewnością co do pracy, na pewno gra dużą rolę. 

Roku 2020, męczysz strasznie. Kolumbio, ależ mam Cię dość.




Na pociechę zasadziliśmy krzew w parku.