środa, 22 marca 2017

wzruszam się

zacznę od dygresji: ludzie postrzegają mnie jako osobę silną i spokojną. Nic bardziej mylnego.Tylko mało po mnie widać.

Bo ja się często wzruszam.

W ciąży to w ogóle był dramat, płakałam nad różnymi filmikami na facebooku, ale generalnie się wzruszam.

I wzruszam się też na temat Kolumbii.

Ostatnio - jak z wypisem z aktu urodzenia Pimpollo dostaliśmy kopię listu od prezydenta Kolumbii.
List był z dnia podpisania porozumienia pokojowego z FARC, które zresztą potem zostało odrzucone w referendum. Samo referendum było spektaklem populizmu, ale nie o tym mowa.


Prezydent wita tym listem dzieci urodzone tego dnia i mówi im, że ich urodziny będą jednocześnie wielkim świętem Kolumbii, bo porozumienie pokojowe zakończyło wieloletnią wojnę domową, o której nie będzie opowiadał, bo kiedyś dzieci przeczytają o tym w podręczniku historii. 

Pimpollo urodził się 5 miesięcy po zawarciu porozumienia, ale nasz notariusz wciąż dołączał ten list. I popłakałam się, serio.
Zresztą łzy powstrzymywałam też podglądając znad kawałka wołowiny transmisję uroczystości podpisania porozumienia pokojowego. Gdzieś w jakimś przypadkowym barze.
Więc jakoś ta Kolumbia wchodzi mi pod skórę.


O porozumieniu i wątpliwościach z nim związanych może kiedyś napiszę. Teraz kończę. Posta i poranną kakao-kawę. Na zdjęciu dwoje z trojga moich ulubionych Kolumbijczyków.



A  trzeci z nich, Pimpollo, ma już kolumbijski paszport. Zaczynamy teraz starania o uzyskanie numeru PESEL i polskiego paszportu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz