czwartek, 1 lutego 2018

dalej z dzieckiem

Długo mnie tu nie było, bo wpadłam w kołowrotek praca/dom/dziecko. Plus noc przerywana kilkukrotnymi pobudkami.

Tymczasem Pimpollo skończył już rok, uśmiecha się buzią pełną zębów i zaczyna mówić, co dla mnie oznacza kolejne wyzwanie językowe. W skrócie - jak nauczyć dziecko języka mniejszościowego. Na razie pobyt w Polsce rozwiązał mu język, mówi wiele słów, które jednoznacznie są polskie. Odkąd wróciłam do pracy i zostaje z babcią, pojawiają się też hiszpańskie.

Ja w każdym razie postanowiłam zawsze mówić do niego po polsku, mimo, że otoczenie nie rozumie. Wywołuje to różne komentarze, łącznie z "A on rozumie, co mówisz?".

Będzie ciekawie, bo w domu Pimpollo słyszy hiszpański i polski, czasem, kiedy widzę się ze znajomymi z pracy - niemiecki, z kuzynostwem częściowo angielski, a koleżanka z piaskownicy jest Kolumbijko-Holenderką.

Na pewno szybko przyjdzie czas, że górę weźmie hiszpański, ale na razie cieszę się, że Pimpollo robi postępy w polskim. Okej, może mówienie "mi" na misia to nie jest spektakularne osiągnięcie, ale mnie cieszy. Niemal tak samo, jak "ebata" na kubek.

Podsumowując dwukulturowość Pimpolla: z Polski jest "ebata" (herbata), a Kolumbii "apa" '- arepa, a "ban" to wiadomo, banan, i tego nie trzeba tłumaczyć.


1 komentarz:

  1. Trzymam kciuki za Pimpolla i jego postępy w nauce polskiego!

    OdpowiedzUsuń