czwartek, 12 kwietnia 2018

sposób na porę deszczową

przedstawię pokrótce bogotańskie równanie:
pora deszczowa deszczowa + niskie standardy budowlane = zimne mieszkanie
a teraz zdefiniujmy niewiadome.
Pada, więc nie ma słońca, więc temperatury na zewnątrz niskie. Jak niskie, wie to tylko aplikacja na Iphone'a, którego nie mam, bo właściwie po co. Nie mamy też termometru za oknem, bo po co. Temperatury są w miarę stałe w ciągu roku, prognoz pogody też się nie ogląda, bo po co. W porze suchej będzie padać albo nie. W porze deszczowej będzie padać wcześniej czy później danego dnia.
Jak nie ma słońca, to mieszkanie się nie nagrzewa. A ogrzewania nie ma, okna z pojedynczymi szybami i nieszczelne, ściany cienkie.

Marznę w domu. Niskie temperatury na zewnątrz są wciąż OK w porównaniu z niskimi temperaturami w Polsce. Ale kurczę, 17 stopni w sypialni, to słabe.Wieczory z zimnymi dłońmi też.

Pora deszczowa idzie mi w biodra kubkami kakao.

Gorące kakao to jeden sposób.
Drugi sposób to ganianie się z Pimpollo po mieszkaniu.

Trzeci - babka drożdżowa. Wciąż jeszcze nie wychodzi mi tak, jak trzeba, ale jak się mieszkanie nagrzewa od piekarnika!

Przypis: pieczenie na wysokości 2600 m. n.p.m., zwłaszcza ciasta drożdżowego, to jednak sztuka. Drożdże wymagają tlenu, a jest go tutaj mniej.

Gotowanie to zresztą też sztuka. Woda gotuje się w niższej temperaturze, w związku z tym paruje szybciej, ale potrawy gotują się dłużej. Więc do ugotowania makaronu potrzeba dużo wody i dużo czasu.

niedziela, 8 kwietnia 2018

Deszcz

Ostatnio zagraniczny mąż koleżanki porównał Kolumbię do obozu koncentracyjnego. Może natchnął go rak widok drutu kolczastego, chroniącego wielu ogrodzeń, oraz drutów pod napięciem na niektórych balkonach, nie wiem. Co ciekawe, tak mi spowszedniał ten widok, że dopiero Czesi, którzy nas odwiedzili niedawno, przypomnieli mi moje własne zaskoczenie sprzed kilku lat.

Moim zdaniem rzeczony mąż ewidentnie przegiął. Natomiast po tygodniu rzęsistych deszczy i wycierania Pimpollowi nosa, mam ochotę zawołać za Hamletem: Bogoto, jesteś więzieniem!

Bo nie dość, że Bogota jest ogromna, zakorkowana i szwankuje transport publiczny, w związku z czym wypad de centrum to wyczyn nie lada, to jeszcze pada!

Zaczęła się pora deszczowa. Leje długo i rzęsiście. Przed południem udaje mi się dojechać sucho do pracy, popołudniami leje. Zaopatrzona w nieprzemakalne spodnie, wracam do domu rowerem w strugach deszczu. Nawet mi się to podoba, wreszcie jakaś odmiana w kraju bez pór roku.
Ale jak już dojadę do domu, to... wychodzić się nie chce. Bo glut, bo pada, bo korki jeszcze straszniejsze, niż zwykle, więc nawet nie chce się wsiadać w taksówkę i jechać do znajomych.

Po tygodniu odsiadki odmierzanej stukaniem deszczu, udało się wreszcie zobaczyć bratnie dusze.

Ulga.

Zobaczymy na jak długo wystarczy zaczerpniętego tchu.