niedziela, 8 kwietnia 2018

Deszcz

Ostatnio zagraniczny mąż koleżanki porównał Kolumbię do obozu koncentracyjnego. Może natchnął go rak widok drutu kolczastego, chroniącego wielu ogrodzeń, oraz drutów pod napięciem na niektórych balkonach, nie wiem. Co ciekawe, tak mi spowszedniał ten widok, że dopiero Czesi, którzy nas odwiedzili niedawno, przypomnieli mi moje własne zaskoczenie sprzed kilku lat.

Moim zdaniem rzeczony mąż ewidentnie przegiął. Natomiast po tygodniu rzęsistych deszczy i wycierania Pimpollowi nosa, mam ochotę zawołać za Hamletem: Bogoto, jesteś więzieniem!

Bo nie dość, że Bogota jest ogromna, zakorkowana i szwankuje transport publiczny, w związku z czym wypad de centrum to wyczyn nie lada, to jeszcze pada!

Zaczęła się pora deszczowa. Leje długo i rzęsiście. Przed południem udaje mi się dojechać sucho do pracy, popołudniami leje. Zaopatrzona w nieprzemakalne spodnie, wracam do domu rowerem w strugach deszczu. Nawet mi się to podoba, wreszcie jakaś odmiana w kraju bez pór roku.
Ale jak już dojadę do domu, to... wychodzić się nie chce. Bo glut, bo pada, bo korki jeszcze straszniejsze, niż zwykle, więc nawet nie chce się wsiadać w taksówkę i jechać do znajomych.

Po tygodniu odsiadki odmierzanej stukaniem deszczu, udało się wreszcie zobaczyć bratnie dusze.

Ulga.

Zobaczymy na jak długo wystarczy zaczerpniętego tchu.

1 komentarz:

  1. U nas z kolei lato i ubrania przeciwdeszczowe w mega promocjach. Jak czegoś potrzebujesz to pisz :)

    OdpowiedzUsuń