środa, 13 maja 2015

wiza!

no i oto podpisałam już umowę o pracę z instytucją kulturalną z kraju Angeli Merkel i dostałam wizę :-) znów procedura trwała zaledwie kilka godzin, wliczając dłuuugie czekanie, spacer między dwoma urzędami i zjedzenie kubka mango.
Pobrano mi odciski palców, na miejscu zrobiono zdjęcia i do wizy, i do karty pobytu. Tym razem wyszłam lepiej, niż w zeszłym roku, uff.  W urzędzie wizowym obsługiwał mnie ten sam facet, co w zeszłym roku, ale nie przyznałam się, bo wtedy rozmowa zeszła na obozy koncentracyjne, pan jest pochodzenia żydowskiego. Więc tak jakby czułam się niezręcznie.
Bo tutaj Polska to Papież, Lech Wałęsa i obozy koncentracyjne. I niewiele więcej.

Czas oczekiwania umilałam sobie książką "Was Gabo an Irishman", zbiorem felietonów międzynarodowej braci literackiej, która zebrała się w Kolumbii. Jak pisze jedna z autorek, Bogota zapewnia idealne warunki do twórczości, m.in. jej zdaniem godziny spędzane bezczynnie w korkach sprzyjają kreatywności. Już samo to, że pani wpadła na taką myśl, udowadnia tezę.

Tak sobie nawet czasem myślę, że może powinnam na moje życie tutaj patrzeć jak na wielkie wakacje. W końcu na ogół świeci słońce i mango można kupić na każdym rogu ulicy.
To zapisuję z pełną świadomością, że jak będę przechodzić kolejny kryzys emigrancki, za jedyną pozytywną rzecz w Kolumbii uznam awokado i będę wzdychać do pietruszki.

Ale, kończę. Zaraz czat z Polską, hurra!

3 komentarze:

  1. mi się zdarzyło jeszcze, że taksówkarz znał Zbigniewa Bońka i Grzegorza Lato. Co do tego drugiego nigdy nie byłam pewna, czy jeszcze żyje... ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha, ciekawa jestem jak Bogota pobudzi Twoją kreatywność :))
    Kochana, ostatnio we wszelkich mediach słychać, że jeśli chodzi o pietruszki to jesteśmy oszukiwani. Ponoć wciskają nam zamiast niej pasternak ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Moni, racja z tym Bońkiem i Lato. Nat, też o tym słyszałam, w takim razie tęsknię nawet za pasternakiem :)

    OdpowiedzUsuń