wtorek, 10 lutego 2015

Anna Karenina

odkąd wróciłam z Kolumbii, albo precyzyjniej - po ponadrocznym doświadczeniu, powiedzmy, oświatowym, coraz bardziej interesuję się szkolnictwem.

w Lublinie wpadła mi w ręce "Anna Karenina" Tołstoja. Do tej pory kojarzyłam ją jedynie z wątkiem występnej miłości, i nie ciekawiła mnie zbytnio. Ale - otworzyłam i wessał mnie świat carskiej Rosji, lepszych sfer, ziemian, arystokratów, oficerów i urzędników dworskich. Świat intryg, kojarzonych małzeństw, ale i bardzo plastycznych charakterów. Sporo tam też krytyki społecznej, m.in "papierowej" administracji w wykonaniu Karenina, w której brzmią podobne tony, jak w krążącym po facebooku artykule o "gównianej pracy".

I na deser - postać Lewina, ziemianina - pasjonata, który polemizuje z popularnymi w XIX w. teoriami społecznymi, sam szukając sposobów na poprawę losu chłopów. Książki jeszcze nie doczytałam, zostawiłam Lewina w momencie urzeczywistniania projektu uczynienia chłopów udziałowcami folwarku, by zachęcić ich do lepszej pracy. 

Podniesienie zamożności ludności jest bowiem zdaniem Lewina warunkiem postępu społecznego.

Oto cytat:
"Dwa dni temu spotkałem babę z niemowlęciem i zapytałem ją, dokąd idzie. Odpowiedziała mi: Do znachorki, chłopiec drygotki dostaje od krzyku, zaniosłam go na leczenie. Spytałem ją, jak znachorka leczy ową drygotkę, jak się wyraziła kobiecina. A stawia dziecko na kur grzędę i coś przy tym powtarza.
[...] Mnie taka kuracja przypomina właśnie leczenie braków u ludu za pomocą szkół. Lud jest biedny i nieoświecony - widzimy to równie dobrze, jak baba widzi drygotkę, ponieważ dziecko krzyczy. Ale w jaki sposób na tę biedę, nędzę i ciemnotę mają pomóc szkoły, jest tak samo niepojęte jak to, dlaczego na drygotkę mają pomóc kury na grzędzie? Trzeba szukać rady na to, co sprawia, że lud jest w nędzy. [...] Nie szkoły tu pomogą, ale taki ustrój ekonomiczny, przy którym lub będzie zasobniejszy, będzie miał więcej wolnego czasu - a wtedy będą już i szkoły".

Dlaczego ten cytat mnie zaciekawił? bo jest w kontrze do powszechnego przekonania, że zapewnienie równego dostępu do edukacji pozwoli na zniesienie nierówności społecznych.

Pewnik ten może wieść na manowce, takie jak chociażby inflacja dyplomów uczelni wyższych z jaką moim zdaniem mamy do czynienia w Polsce.

Czy Lewin ma rację? trudno na to pytanie odpowiedzieć, nie popadając w "gdybanie". Ale warto mieć je w głowie, żeby nie popaść w schematyczne myślenie. Chociażby dlatego, że samo wykształcenie nie gwarantuje obecnie dobrze płatnej pracy, czy w Polsce, czy w Hiszpanii.

Ja zaś ciekawa jestem, czy Lewin zrealizuje swoją utopię. Zostało mu na to jeszcze jakieś 300 stron.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz