Niestety, wycieczka zakończyła się zgrzytem - pracownicy prywatnego parku krajobrazowego chcieli od nas pieniądze. Podobno 70% naszej trasy wiodło przez tereny parku, trudno powiedzieć, bo żadnych tablic nie widzieliśmy. Wynikła z tego sprzeczka, wielu uczestników wycieczki buntowało się przeciwko anektowaniu przestrzeni na prywatne parki, przewodnik dostał po twarzy, pieniędzy w końcu nie zapłaciliśmy, a jeden z uczestników wycieczki, nagrywający całe zajście stracił telefon.
Trudno mi oceniać całe zdarzenie, bo nie wszystko rozumiałam i widziałam. Ale jakoś mi się to wpisuje w ogólny klimat buntowania się ludzi przeciwko bogatszej części społeczeństwa, która korzysta z wielu przywilei i za pomocą pieniędzy jest w stanie kupić wszystko, nawet przychylność rządu.
I nawet, jeśli z punktu widzenia prawa pobieranie opłat za wejście na teren parku jest legalne, to i tak miejscowe poczucie sprawiedliwości może skłaniać ludzi do kwestionowania tych zasad.
Pracownica parku tłumaczyła, że daje on zatrudnienie miejscowym ludziom, i dlatego warto płacić za wstęp i korzystać z usług miejscowych przewodników. Tłumaczyła to chęcią poprawy sytuacji miejscowych rolników oraz względami ochrony środowiska (wejścia na teren parku są limitowane).
Jak jest naprawdę i kto ma rację - trudno powiedzieć, zwłaszcza, że emocje poniosły obie strony sporu.
Ja zaś zatrzymuję pod powiekami to, co najważniejsze.
tradycyjne śniadanie - rosół z kością |
grenadilla - wygląda jak mózg kosmity, ale jest pyszna |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz