wtorek, 10 marca 2015

jęczę

tak już mam, że czasem jak zacznę, to jęczę. Użalam się nad sobą.
Ponowny wyjazd do Kolumbii nie był w planach jesienią 2013.
Ponowny wyjazd z Polski zimą 2015 łatwy nie był, zwłaszcza, że wiedziałam już mniej więcej dokąd jadę.

Bogota łatwym miastem nie jest. Bo korki, bo 8 milionów ludzi, dużo brzydkiej przestrzeni.
Ale przede wszystkim - niewygodny widok biedy. Ludzi śpiących na ulicach, ludzi sprzedających cokolwiek na każdym kroku, nawet w autobusach. A widzę tylko powierzchnię. Bo pod spodem jakieś mafie, porachunki, broń, narkotyki.

Tym razem jestem tutaj w dodatku mniej humanitarnie, szukam "normalnej" pracy. Dopóki pracowałam w fundacji, miałam poczucie, że jakoś dokładam swoją cegiełkę. Teraz już nie.

Oczywiście w głowie pojawia się myśl - zwiewać, gdzie pieprz rośnie, a najlepiej do Polski. Bo jednak u nas, o ile nie jest się pracownikiem socjalnym na Pradze, można sobie żyć spokojnie i ciepło.

I tak zmulona któregoś razu jęczę znajomym, że mi trudno, i żeby oni mi dali radę, jak z tym żyć. I czy można się do tego przyzwyczaić, przestać widzieć?

No i mówią, że nie można, że ich też boli. I że można sobie mieszkać daleko, w Polsce, i nie widzieć. Albo pojechać na wycieczkę, zobaczyć, zrobić zdjęcie i wrócić. Ale to nie sprawi, że bieda przestanie istnieć, tylko się chowa za rogiem. Więc jedyne, co mogą, to uprawiać swoje poletko. A że interesują się ziołolecznictwem, to niemal dosłownie uprawiać, bo uczą kogo popadnie o roślinach leczniczych. Jeden ze znajomych nawet uczestniczy w projekcie uczenia bezdomnych uprawy ziół uspokajających. No takie to ja też bym chyba teraz chciała.
Aha, i jeszcze zajęcia z jogi im organizują. Też na rozładowanie napięcia, żeby nie dochodziło do wybuchów agresji.

Mój leń wewnętrzny mówi: daj spokój, nie musisz na to patrzeć, uciekaj. Ale z drugiej strony wiem, że przecież mogę. Teraz tylko widzieć i opisać, potem, jak się ogarnę w Bogocie, może "coś" robić.

Tymczasem szukam pracy. Będę uczyć, to już postanowione. Na razie miałam pierwszą lekcję w szkole niemieckiego. Ciekawe, że dla niektórych "móc" to "musieć". Zdanie, które ja bym uzupełniła "Możecie robić, co chcecie" student Hindus uzupełnia "Musicie robić, co chcecie". 60 (sechzig) brzmi dosłownie "seksi" w ustach Kolumbijki.


Grzeczną odmową podjęcia się półtoragodzinnej lekcji z uwagi na odległość (dojazd trwałby minimum półtorej godziny w jedną stronę) "zarabiam" na epitety "głupia i leniwa". To moja pierwsza i ostatnia rozmowa z potencjalnym zleceniodawcą.

No więc jęczę, ale jest ciekawie.


4 komentarze:

  1. Trzymaj się dzielnie. Wspomnę w modlitwie. Gabriel

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję :) i zapraszam do Kolumbii

    OdpowiedzUsuń
  3. Mała, kto da radę jak nie Ty??? Będzie dobrze!
    Już zbieram na bilet do Co. "Wir werden Bogota unsicher machen!" ;o)

    OdpowiedzUsuń