poniedziałek, 27 kwietnia 2015

San Juan de Dios

jeżdżąc do Instytutu dla Dzieci Niewidomych, mijałam po drodze szpital San Juan de Dios.
Opustoszały, obwieszony transparentami z hasłami protestacyjnymi. W jednym z budynków przetrwał jeszcze szpital położniczy, budynek z zewnątrz jest w opłakanym stanie. W 2002 r. część budynków ogromnego kompleksu została wpisana na listę zabytków, więc ich remont będzie poddany surowym wymogom.

Słuchałam opowieści o szpitalu, teraz czytam artykuły w internecie, i szczerze mówiąc, obraz jest mocno zagmatwany.


A chodzi o ponad czterysta pięćdziesiąt lat historii kolumbijskiej medycyny.
Obecny kompleks oddano do użytku w 1925 r., i stał się czołowym ośrodkiem badań w Kolumbii, wkrótce również szpitalem klinicznym najważniejszego kolumbijskiego uniwersytetu, Universidad Nacional.
Po uchwaleniu tzw. Ustawy 100 w 1993 r., która poprzez wprowadzenie mechanizmów rynkowych do opieki zdrowotnej, przyczyniła się do tarapatów wielu publicznych szpitali (oprócz wielu innych bolączek, jak chociażby wszechobecnej korupcji), szpital San Juan de Dios został uznany za niewypłacalny. Rozpoczęto restrukturyzację, wydzielając z niego m.in. Szpital Nowotworowy, Instytut Położnictwa i Pediatrii i Szpital Dermatologiczny. Te placówki działają nadal.
dawna stołówka

Upadły natomiast jednostki centralne, a także Instytut Immunologii, którego szef wynalazł szczepionkę na malarię albo przynajmniej sposób na zdobycie i wykorzystanie pokaźnego budżetu na badania nad nią, oraz przyczynił się do ruiny bardzo eleganckiego niegdyś budynku stołówki, nakazując zdjęcie dachu w przygotowaniu do remontu, który nigdy nie nastąpił.
Nie przetrwał także Instytut Chirurgii Plastycznej, placówka specjalizująca się w pomocy ofiarom poparzeń oraz kandydatkom na Miss Kolumbii.
Szpital zamknięto w 2012 r.

W 2012 r. burmistrz Bogoty, Gustavo Petro, ogłosił plan otworzenia na nowo szpitala, podając również do publicznej wiadomości testament bogotańskiego filantropa z 1926 r., zapisującego szpitalowi ogromne i bardzo atrakcyjne działki, zajęte obecnie częściowo przez budynki rządowe, a częściowo przez komercyjne biurowce. Czy szpital w swej historii skorzystał bezpośrednio z tego zapisu, nie wiadomo, ale pewne jest, że był współfinansowany z budżetu publicznego, więc chyba nie można tej publikacji traktować jako coś więcej, niż populizm.
okupowany budynek
Plan Petro obejmuje jednak wiele skomplikowanych prawniczych kroków, łącznie z wykupywaniem majątku szpitala przez władze Bogoty od likwidatora fundacji zarządzającej kiedyś szpitalem, która przecież też była instytucją publiczną. Aż odechciewa się wnikać.

Przed zwolennikami tego planu stoją poważne wyzwania: przede wszystkim ogrom środków, jakich będzie wymagać doprowadzenie budynków do używalności, ale również zakończenie trwającego już kilkanaście lat sporu z byłymi pracownikami. Ponieważ byli uznani za urzędników publicznych i zarabiali dobrze, część z nich nie zgodziła się na przyjęcie odpraw i do tej pory okupuje najwyższe piętro jednego z budynków. 

Póki co garstka zapaleńców przy wsparciu Instytutu Kultury Bogoty próbuje tchnąć odrobinę życia w martwe mury. Ich celem jest między innymi pokazanie, że szpital jest częścią kolumbijskiego dziedzictwa, czemu można bez zastrzeżeń przyklasnąć.
Wynikiem miesięcznej rezydencji kilku kolumbijskich artystów była wystawa, którą dzisiaj zwiedziliśmy.
Poza tym teren lądowiska helikopterów udostępniono jako boisko do piłki nożnej. W dawnym budynku kuchni powstaje przedszkole.
Co będzie dalej, zobaczymy.
450 żurawi dla chorego szpitala

część instalacji "Szpital w śpiączce"

jedna z instalacji - plan szpitala wspierający się na poduszkach
 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz