sobota, 26 kwietnia 2014

Człowiek z nadziei


Dzisiaj z JL byliśmy na "Wałęsie". Pokaz zorganizowała ambasada RP. Na myśl o Solidarności zawsze się wzruszam, moim zdaniem możemy być dumni z tego pokojowego zrywu w obronie godności. Dlatego też nie mam zdania na temat tego filmu, ale na pewno jest ciekawy edukacyjnie - również dzięki wykorzystaniu materiałów archiwalnych. Przypomina kilka już mitycznych zdarzeń i gestów, jak skok przez mur stoczni czy zatrzymanie tramwaju przez Henrykę Krzywonos. Świetne były też fragmenty odtwarzające wywiad przeprowadzony z Wałęsą przez Orianę Fallaci. Ale przede wszystkim zaskoczyła mnie pozytywnie warstwa muzyczna - dużo rocka, trochę punku świetnie ilustrującego atmosferę tamtych lat.

Przed pokazem odbyła się minidyskusja z udziałem ambasadora RP i byłego wiceprezydenta Kolumbii. Dość ciekawa była perspektywa tego ostatniego, bo w czasie, gdy tworzyła się Solidarność, był jednym z członków komitetu centralnego kolumbijskiej partii komunistycznej i zdarzało mu się jeździć na kongresy do Moskwy, więc opowiadał o zaskoczeniu, jakim był protest robotników przeciwko władzy ludowej.

Z okazji udziału wiceprezydenta odtworzono hymn Kolumbii i Polski. Nie pamiętam, kiedy ostatnio śpiewałam nasz hymn, ale obecni na sali Kolumbijczycy śpiewali swój, co mnie zachęciło :-)

Bardzo się ucieszyłam ze spotkania z panią Mirosławą Paradowską. Pięć lat temu miałam z nią zajęcia na studiach podyplomowych. Żegnając się z nami pod koniec semestru mówiła, że wyjeżdża do Kolumbii objąć stanowisko radcy w ambasadzie, i serdecznie zapraszała do kontaktu, gdybyśmy się kiedyś wybierali do Bogoty. Przypomniałam jej się więc po pokazie i mam nadzieję, że spotkamy się wkrótce na kawie :-)


Nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale od jakiegoś czasu czuję się dumna z bycia Polką. Może to bycie wśród ludzi z innych krajów i w obcym kraju do tego skłania - jakoś czuję tutaj swoją odrębność, świadomość, skąd jestem.
Ale czasami się zacinam, kiedy mnie ktoś pyta, co ciekawego można zobaczyć w Polsce, czego nie można zobaczyć w innych krajach. Tracę pewność siebie i wydaje mi się, że te rzeczy, które ja w Polsce lubię, są dość niszowe. Przychodzi mi też do głowy to, że w Polsce najważniejsza jest historia. Muzeum Powstania Warszawskiego, druga wojna światowa, pomniki walk i męczeństwa i tym podobne. A, i może socrealizm.

Wydaje mi się, że jesteśmy narodem dość mocno definiującym się przez historię, czerpiącym z tego poczucie tożsamości, i nie jest to zresztą dalekie od prawdy. Rozmawiałam niedawno z przypadkowo poznanym w autobusie Kolumbijczykiem, i zadawał mi pytania odnośnie historii - i zgodnie stwierdziliśmy zwłaszcza najnowsze dzieje w dużym stopniu determinują to, jakim krajem jesteśmy. Dotyczy to zresztą każdego narodu, ale mam wrażenie, że my szczególnie mocno żyjemy przeszłością.

A więc, Francuzi mają sery i wina, Szwedzi mnóstwo śniegu i kryminały, Amerykanie wiadomo, są najlepszym krajem na świecie, mają Hollywood i masło orzechowe, Australijczycy słońce i barbecue, a my, co mamy my? Czym możemy się pochwalić? Pomóżcie, proszę, bo mnie czasem brakuje pomysłów.



2 komentarze:

  1. mamy jabłka - najlepsze na świecie!
    piękną i jedną z najstarszych na świecie kopalnię soli w Wieliczce (Zipaquira może się schować ze swoim stylem a la las vegas ;)
    Jana Pawła II - ŚWIĘTEGO!!!
    mazurki i Chopina
    i świątynię Wang w Karpaczu wybudowaną bez jednego gwoździa! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak! Mamy MAZURKI, OBERKI i KUJAWIAKI :)
    pierogi ruskie i makowca
    wiśnie, czereśnie i jagody
    bursztyny!
    bociany!
    PrincePolo
    Przełom Dunaju, Bałtyk, Przystałowice Małe i Gałki Rusinowskie
    i bogate tradycje świąteczne :)
    Zdaje się, że też mam dosyć niszowe zainteresowania. Ale czy to źle? :)



    OdpowiedzUsuń