czwartek, 24 listopada 2011

Latinamerica es un potente corazon* - Valpo cz. 2

*Ameryka Łacińska jest potężnym sercem - cytat z piosenki Sol y Lluvia


Życie się rozpędza, myśl goni myśl, pomysł pomysł.... aż chwilami boję się, że moja głowa tego nie pomieści.

A tu jeszcze czekają rzeczy przeszłe, które chciałam opisać.

Skup się, dziewczyno.

Valpo ciąg dalszy.

Podobno jak się czegoś człowiek boi, to na pewno się to wydarzy. Tutaj pisałam, że po kradzieży aparatu w każdym człowieku na ulicy widziałam złodzieja...

Tymczasem zaopiekował się nami Gonzalo, nieśmiały latin lover, brat właściciela hostelu. Oprowadził nas po wzgórzach Valparaiso, barach, które warto znać. Zabrał na targ, gdzie kupiliśmy  nadpsutą rybę, by ją potem wspólnie przyrządzić i zjeść razem z jego bratem, bratową, bratankiem i mamą.

Nadszedł ostatni wieczór naszego pobytu w Valparaiso - poszliśmy z Gonzalo do baru La Playa.  Na początek występowały "młode talenty". Po zakończeniu tych prezentacji z głośnika gruchnęło to:


To była niesamowita chwila. Adios, General. Ciarki na plecach.

Wszyscy w barze śpiewali.

To był pierwszy wieczór naszego wyjazdu, kiedy poczułam, jak silne jest wspomnienie tego, co zdarzyło się podczas reżimu Pinocheta. Wyruszając do Chile zastanawiałyśmy się z Kartezjusz, czy ślady przeszłości będa widoczne. Muszę powiedzieć, że z perspektywy "zwykłego turysty" nie były, jeśli nie licząc płytek z brązu z nazwiskami ofiar reżimu, umieszczonych w bruku w jednej z ulic Santiago, widoczne.

Tu jednak historia nas dosięgła. Bar pełen ludzi, śpiewających gromko "Adios General".
Kiedy później piłyśmy z trzema fantastycznymi studentkami przemycone przez nich do baru wino ze zmiksowanymi truskawkami (tak, wiem, nie przyjmuje się drinków od nieznajomych...), dotknęłyśmy tej historii nieco bliżej. Jak zawsze, to nie tylko ci, co ucierpieli bezpośrednio w czasie wojny, opresji są ofiarami. Również ich dzieci cierpią - tak jak jedna z pięknych dziewczyn, której represje polityczne zabrały ojca.
Życie na szczęście toczy się dalej i mam nadzieję, że Vicky odnajdzie swoją drogę. Póki co, próbuje ukończyć studia, co uniemożliwia jej chaos w chilijskim systemie edukacji.

Ale wieczór rozwijał się dalej. Piłyśmy, tańczyłyśmy i bratałyśmy się z Chilijczykami.

Pod koniec wieczoru zorientowałam się, że... nie mam torebki.
Przez chwilę wystraszyłam się, że miałam w niej paszport - i odstawiłam pokazową scenę histerii, żywcem z telenoweli południowoamerykańskiej. Przyznam sie, że było to nawet przyjemnie. 6 osób stało nade mną, próbując mnie pocieszyć i uspokoić. A ja nieźle dawałam czadu, wykorzystując podświadomie sytuację, że mogę dac upust emocjom.

Ruszyliśmy z powrotem do hostelu - Kartezjusz, Gonzalo, trzy studentki i ja. Jedną taksówką. Na miejscu okazało się, że mam paszport, straciłam tylko kartę kredytową i dwóch łysych. (Łysy - banknot 10000 pesos, z wizerunkiem owłosionego inaczej bohatera; ponieważ łysina jest w Chile rzadkością, wydało nam się oczywiste, że zdobi banknot o dość wysokim nominale).
Nastąpiły wyrazy ulgi, zapewnienia o dozgonnej przyjaźni, wymiana adresów e-mail, pożegnanie ze studentkami.

Ponieważ była już 4 rano, uznałyśmy z Kartezjusz, że nie ma sensu kłaść się spać. Zostałyśmy jeszcze w kuchni z Gonzalo.

To była fajna chwila, z takim poczuciem, że na końcu świata zawiązała się przyjaźń.

A mnie chwycił głód przeokropny. Lodówka świeciła tylko, a ja miałam ochotę na mięso..... Gonzalo jak prawdziwy dżentelmen wyszarpał z zamrażalnika trwardą jak serce lichwiarza wołowinę i ugotował ją dla mnie.
Nigdy nie róbcie tego w domu. 
Wprawdzie po nadpsutej rybie czułam, że nie mam nic do stracenia, i bohatersko przełknęłam dwa kawałki mięsa, które udało mi się odpiłować.Ale droga tych kawałków przez mój przełyk i dalej była powolna i bolesna. Kartezjusz to widziała.

I taki był ostatni wieczór mojej pierwszej podróży po Chile.
Znów emocje, znów ludzie.

Znów mnie okradziono, ale znów tylko "trochę". Znów miałam szczęście.
I tym razem już nauczyłam się :-) że pilnuje się swoich rzeczy :-) ciekawe, na jak długo wystarczy mi tej nauczki.

Valpo, te amo.

zdj. Paweł Suchecki

1 komentarz: